Klątwa faraonów czy grzybica?

Czy grozi nam klątwa faraonów? Czyli to i owo o grzybicach...

Jedną z ważnych kwestii, którą chciałbym poruszyć w dzisiejszym artykule jest sprawa infekcji grzybiczych, o których na studiach medycznych dowiedziałem się bardzo niewiele. Sprawa natomiast, jak się okazuje, jest niebłaha i wielowątkowa.

Preparat Krzemowy dr Rybczyńskiego

Punktem wyjścia mojego zainteresowania grzybami był artykuł o Preparacie Krzemowym dr Rybczyńskiego (homeopatyczny roztwór krzemionki własnej produkcji) opisanym i stosowanym przez dr Rybczyńskiego w latach 60-90-tych. Było w nim napisane, że nowotwór to de facto jest zwykły grzyb Penicillium w swojej najwyższej postaci rozwojowej.

W pierwszym odruchu pomyślałem sobie, że to jakiś absurd, by przez z górą 100 lat wszyscy patolodzy na świecie nie potrafili odróżnić grzyba od zmutowanej komórki ludzkiej. Co prawda, zdecydowanie bardziej prawdopodobne wydaje się, że komórka nowotworowa jest jedynie komórką ludzką bardzo podobną do komórki grzybiczej, być może zarażoną postacią wirusową grzyba (medycyna nie uznaje takiej możliwości), bądź też współżyjącą sobie razem z grzybem w guzie nowotworowym, tym nie mniej rola patogennych grzybów w pojawianiu się najostrożniej mówiąc przynajmniej w części typów nowotworów jest bezdyskusyjna.

Aflatoksyny

Dzięki uprzejmości pani Wiesławy dotarłem do książki prof. Aleksandrowicza „Nie ma nieuleczalnie chorych”. Znalazłem w niej informacje, które mnie zaskoczyły. Profesor Aleksandrowicz już w latach 60-tych wskazywał na rolę aflatoksyn wytwarzanych przez grzyby, a szczególnie przez Aspergillus flavus, jako istotnych czynników rozwijania się nowotworów. Profesor Aleksandrowicz przeprowadzał m.in. badania zagrzybionych mieszkań i wykazał, że ludzie mieszkający w takich budynkach znacznie częściej chorują na choroby nowotworowe niż ludzie mieszkający w zdrowych domach. Wyniki doświadczeń potwierdzili prof. Dr Betty Wray i K.G. O’Steen. Z flory wyosobnionej ze ścian pomieszczenia, w którym przebywały chore osoby i z powietrza wyhodowali oni grzyby, które rozmnożone na odpowiednich pożywkach wyzwalały choroby nowotworowe u zwierząt doświadczalnych. Trudno przypuszczać, by przyczyną takiego stanu rzeczy miały być toksyny uwalniane przez grzyb do powietrza. Osobiście dużo bardziej prawdopodobny związek widziałbym w inhalowaniu przez mieszkańców zarodników tych grzybów, zasiedlaniu się grzybów w organizmie a następnie bądź to zatruwaniu go aflatoksynami.

Aby bardziej potwierdzić związek przyczynowo-skutkowy między grzybem Aspergillus a nowotworami prof. Aleksandrowicz zbadał odczyn immunologiczny na antygeny Aspergillus flavus u chorych na białaczki oraz u zdrowych osób z tych samych środowisk. Silnie dodatnie odczyny stwierdzono u 16 spośród 35 osób chorych. Spośród 19 osób klinicznie zdrowych stwierdzono jedynie słaby odczyn u 5 osób.

U chorych z reumatycznym zapaleniem stawów odczyn ten również wypadał silnie dodatni. Sugeruje to, że choroba ta może mieć również związek z przewlekłą infekcją grzybiczą.

W innych miejscach tej książki profesor pisał:

„Patogenne działanie pleśni było znane już w odległej przeszłości, choć dopiero dziś zrozumieliśmy jego mechanizmy. W średniowieczu psychozy pochodzenia mykotoksycznego, w świetle dzisiejszych badań, to psychoepidemie „biczowników i taneczników” wyzwolone działaniem metabolitu sporyszu (Claviceps purpura), który w tym okresie szczególnie rozplenił się skażając zboża środkowoeuropejskich pól. Dziś wiemy, że sporysz zawiera halucynogen, jakim jest kwas lizergenowy, popularny LSD, którym wyzwolić można schizofreniczną psychozę. Historia czarownic z Salem jest przykładem takiej mykotoksykozy pod postacią ergotyzmu."

„Ogromne straty spowodowane padnięciem kilkuset tysięcy indyków zwróciły uwagę patologów na ‘chorobę X indyków’. Badania brazylijskiej paszy, którą karmiono drób, dowiodły, że zawiera ona potężny jad miąższu wątrobowego, który niekiedy wyzwala nawet charakterystyczną proliferację nowotworową śródbłonka przewodów żółciowych o typie nowotworowym. Na podstawie tego spostrzeżenia przyjęto, że orzechy arachidowe, pospolicie zwane fistaszkami, pozbawione skorupki lub z uszkodzoną skorupką, są najlepszą ze znanych dotąd pożywek dla wszędobylskiego kropidlaka żółtego (Aspergillus flavus). Jego metabolit, aflatoksyna, jest najpotężniejszym ze znanych dotąd czynników wyzwalających raka wątroby ptaków. Potem okazało się, że również u zwierząt i ludzi. Okazało się, że nie mniej często grzybem tym ulegają skażeniu nasiona bawełny, kakao, ziarno sezamowe, orzechy włoskie i laskowe, wyłuskane lub mające uszkodzoną skorupkę.”

„Nasze badania prowadzone wspólnie z moim współpracownikiem doc. Dr Kazimierzem Janickim, dowiodły, że u ludzi zatrudnionych przy hodowli bydła i przy przetwórstwie produktów zwierzęcych, a więc u masarzy, grabarzy itd. Białaczki limfatyczne występują częściej niż wśród innych zawodów... Zagrożeniem społecznego zdrowia jest nie tylko kontakt bezpośredni lub pośredni z chorym na nowotwór zwierzęciem ale i zwierzę, choć klinicznie zdrowe, też może stanowić niebezpieczeństwo, będąc rezerwuarem wirusów onkogennych.”

Rozmawiając sobie pewnego dnia ze swoim sąsiadem o tych wszystkich nowych informacjach dotyczących roli grzybów w powstawaniu choroby nowotworowej zapytał się mnie on, czy słyszałem może przypadkiem o klątwie Jagiellończyka i klątwie faraonów

Odpowiedziałem, że nie…

Klątwa faraonów

Już od wielu lat mówiło się, że zakłócanie wiecznego spokoju miejscom pochówków faraonów jest niebezpieczne, bo zmarłe dusze się mszczą. Wielu penetratorów różnorakich grobowców umierało nagłą śmiercią w jakiś czas po tym, jak zwiedzili w tych czy innych celach czyjś grób. Podobnie było z grobowcem Tutenchamona, jednego z największych władców starożytnego Egiptu, który na przełomie wieków XIX i XX był poszukiwany przez wiele lat przez rzesze archeologów. Gdy wreszcie w 1922 r. został on znaleziony przez Howarda Cartera i przebadany, prawie wszyscy, którzy wielokrotnie i na długo wchodzili do grobowca, zmarli nagle w pełni sił twórczych w ciągu kilku lat. Wszystko to owiane było pewną mgiełką tajemniczości i zagadkowości. W końcu śmiertelność w tamtych czasach była wyższa niż jest teraz, więc wszystkie te zgony mogły być mimo wszystko przypadkowe, jednak raz wypowiedzianych przez zabobonne usta słów nic już nie było w stanie zatrzymać: „Faraon się mści”. Prasowa wrzawa wokół tego tematu w latach 20 i 30-tych, zrobiła więcej dobrego dla popularyzacji archeologii niż wiele uczonych ksiąg.

Podobnież było z królem Polski Kaziemierzem Jagiellończykiem.

Klątwa Jagiellończyka

W kwietniu roku 1973, w związku z prowadzonymi pracami renowacyjnymi w Katedrze Wawelskiej postanowiono otworzyć w celach renowacyjnych i badawczych po 500 latach zamknięcia grobowiec Króla Polski – Kazimierza Jagiellończyka. Prace zaczęto w atmosferze naukowego podniecenia i euforii, w końcu nie każdemu historykowi-archeologowi dane jest w ciągu swojego życia móc badać grobowiec wielkiego władcy po 500-set latach od pochówku. W jakie szaty by przyodziany? Jaką koronę miał na głowie? Jakie insygnia władzy? Jaki miecz? Tych i innych pytań nasuwały się setki.

Legendarny przekaz przestrzegał jednak wszystkich, którzy ośmieliliby się zakłócać spokój duszy króla, że spotka ich kara. Każdy z badaczy dobrze słyszał o klątwie Tutenchamona i o nagłych zejściach niektórych innych penetratorów grobowców w przeszłości. W sumie nikt nie brał tego do końca poważnie, jednak w czasie otwierania grobowca pewien strach był zdecydowanie wyczuwalny. Jeden z bohaterów w czasie otwierania krypty powiedział podobno nawet przed wejściem: „Kto pierwszy wejdzie, pierwszy zejdzie”.

Zanim przystąpiono do prac renowacyjnych pobrane zostały próbki do badań mikrobiologicznych. Pierwsze wyniki hodowli dały wynik negatywny. Nie stwierdzono żadnych drobnoustrojów i dano sygnał do wejścia z pracami pełną parą. Jednak po krótkim czasie pomyślano, żeby spróbować aktywować uśpione organizmy bodźcem termicznym. Ten zabieg dał nadspodziewane rezultaty. Na płytkach hodowlanych pojawiły się obfite hodowle różnych bakterii i grzybów. Niektórych z nich nie udało się nawet sklasyfikować. Prace renowacyjne w krypcie trwały jednak dalej…

Pierwszy nagły zgon nastąpił równo w rok po otwarciu krypty. Kolejne dwa nastąpiły w ciągu najbliższych 4 miesięcy. Czwarty po kolejnym roku – w maju 1975. Wszyscy zmarli nagle – na zawał serca albo udar mózgu. Zmarły osoby, które całym sercem i pasją oddane były pracom renowacyjnym i historycznym naszego Wawelskiego Grodu. Po ich nagłym odejściu wielka się uczyniła pustka. Prac, które oni z takim entuzjazmem prowadzili, nikt już później nie kontynuował.

W ciągu 10 lat od otwarcia grobowca ofiar klątwy Jagiellończyka było piętnaście. Dziś już wiemy, że przyczyną tych zgonów był najprawdopodobniej nieszczęsny Aspergillus flavus, który oprócz nowotworów może wywoływać również zawały i udary. Chociaż trzeba wspomnieć, że pewne źródła wskazują również na inne gatunki grzybów jako potencjalnych sprawców tych chorób.

Kryształy – cyborgi

Dlaczego eksploracja właśnie grobowców jest taka niebezpieczna? Nie trudno sobie wyobrazić, że jeśli ciało ludzkie po zamknięciu w grobowcu zostanie w całości strawione przez grzyby, to po niejakim czasie, gdy woda odparuje, pozostaną w krypcie olbrzymie ilości zarodników niewidocznych pod mikroskopem świetlnym, których liczba ograniczona będzie ilością najbardziej deficytowego mikropierwiastka niezbędnego do ich wytworzenia. Na podstawie informacji zawartych w publikacjach prof. Sedlaka oraz dr Rybczyńskiego wnioskuję, że pierwiastkiem tym jest najprawdopodobniej krzem. Badacze wchodząc do krypt inhalują przez płuca duże ilości tych zarodników, które przełamują barierę immunologiczną i zasiedlają organizm. O ile bakterie wywołują w takiej sytuacji najczęściej ostre stany chorobowe, o tyle grzyby najczęściej nie dają objawów ostrej infekcji tylko się spokojnie rozmnażają dając objawy choroby po miesiącach i latach.

Zarodniki grzybów, podobnie zresztą jak wirusy, poza komórką organizmu przedstawiają się jako kryształy zbudowane z materii nieożywionego kwasu nukleinowego. Jedyna różnica między wirusem a zarodnikiem grzyba jest taka, że wirus, aby ożyć, musi wniknąć do innej komórki i tam przejąć dowodzenie, natomiast zarodnik po napęcznieniu wodą staje się samodzielną komórką zdolną podjąć samodzielne życie.

Kryształ jak wiemy jest strukturą niezmiernie trwałą. Wszyscy wiemy jak twarde są minerały zawierające w swej strukturze krzem. Nie może więc dziwić, że właśnie ten pierwiastek posłużył ewolucji do wytwarzania kryształów krzemu ze związkami organicznymi – białkami i kwasami nukleinowymi w celu wytworzenia struktury, która jest w stanie przetrwać najgorsze warunki środowiskowe, z lawą wulkaniczną, przestrzenią kosmiczną i upadkiem meteorytu włącznie.

Dr Rybczyński odkrył, że zarodniki grzybów giną dopiero w temperaturze przekraczającej 4000°C, czyli w temperaturze, w której następuje rozpad kryształu na elementarne atomy. Dopiero wtedy wypalona pleśń traciła zdolność zakażania zwierząt laboratoryjnych. Pozostawała mu jedynie grudka krzemu - która o dziwo posiadała zdolności silnej stymulacji układu odpornościowego.

Myślę, że już czas najwyższy, by dostrzec ofiarę ludzi, którzy badając grobowiec Kazimierza Jagiellończyka zmarli na skutek infekcji grzybiczej. Czas wyciągnąć właściwe wnioski i uporządkować wiedzę na temat wpływu zarodników pleśni na rozwój nie tylko chorób nowotworowych, ale również wielu innych chorób szerzących się w społeczeństwie. Lista bardziej lub mniej dokuczliwych dolegliwości, których przyczyna leży w utajonych, skąpoobjawowych grzybicach jest prawdopodobnie długa. Różne gatunki pleśni w toku ewolucji świetnie dostosowały się do bytowania w niszy ekologicznej, jaką jest organizm ludzki, wytwarzając dziesiątki związków chemicznych, które przestrajają nasz układ neurohormonalny w taki sposób, by stworzyć sobie jak najlepsze warunki do bytowania i rozwoju.